środa, 2 sierpnia 2017

Zapomniana Czerwcówka (?)

Cześć!

2 sierpnia, ehhh... nie mam chyba nic na swoje usprawiedliwienie, ale uwierzcie mi sesja to dla mnie ciężki okres, a teraz nie wiem dlaczego totalnie nie mam ani weny ani ochoty żeby pisać. Ta, żeby tylko pisać, nawet na fb przez ostatnie 2 miesiące wstawiłam może ze 2 zdjęcia. No ale nic, jestem już i postaram się teraz bardziej przyłożyć.

Wszyscy na urlopach, za granicą grzeją się na plaży. Ja niestety jeszcze muszę na to chwilę poczekać. Początkowo ten wpis miał być zupełnie o czym innym, aleee przypomniałam sobie, że nie opowiadałam Wam jeszcze o naszym spontanicznym wypadzie w Góry Świętokrzyskie i trzeba to koniecznie nadrobić.


Zatem  jak może jeszcze pamiętacie weekend majowy był wyjątkowo paskudny i postanowiliśmy to odbić sobie jak będzie ładna pogoda. Pierwotnie myśleliśmy o Łodzi ale z uwagi na to, że to mimo wszystko trochę daleko stanęło na Górach Świętokrzyskich. Zatem pewnej pięknej czerwcowej soboty zapakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy. No może nie tak do końca, bo wcześniej zrobiłam mały przegląd co warto zobaczyć i w jakiej kolejności, żeby nie tracić czasu na bezsensowne krążenie.



Na pierwszy ogień poszedł Święty Krzyż. Trasa zaczyna się w Nowej Słupii i prowadzi ścieżką przez las (ok. 3.5km wg Google). Przy wejściu na szlak znajduje się parking, płatny oczywiście (nie pamiętam ile dokładnie ) jednak po wjechaniu do miasta nie ma żadnych drogowskazów, co nas troszkę zdziwiło. Zostawiliśmy samochód przy ulicy i poszliśmy "na czuja", a potem niestety musieliśmy się wracać. Samo wejście na szlak kosztuje 7zł - bilet normalny, 3,5zł - ulgowy, jednak bilet ten jest ważny w tym dniu przy wejściu na Łysicę oraz na taras widokowy na Łysej Górze. Samo wejście na szlak jest dosyć strome (jak to w niskich górach niby blisko a cały czas pod górę), ale spokojnie każdy  da radę wejść. Niestety ze szczytu nie ma widoków zapierających dech, aczkolwiek miejsce warte zobaczenia.



Następnie pojechaliśmy do Świętej Katarzyny gdzie jest wejście na Łysicę. No bo być w Świętokrzyskich i nie wejść na najwyższy szczyt, czyli 611,8m.n.p.m. :D Powiem szczerze, że wejście bardzo podobne jak na Św. Krzyż, a mi osobiście trochę się nudziło i dłużyło. No ale postanowione to idziemy. Na szczycie można zobaczyć gołoborza (takie jak w każdej książce do geografii) i w sumie nic poza tym, bo cała góra jest porośnięta lasem.

Zmęczeni i głodni udaliśmy się do Kielc, żeby coś zjeść (przede wszystkim!) i odpocząć. I tu pozytywne zaskoczenie (pomijając, że był jakiś festyn i na rynku stała scena) to miasto samo w sobie bardzo mi się spodobało. Dużo zieleni, która daje poczucie spokoju. Ogólnie jest jakoś tak przytulnie. Obeszliśmy wszystko dookoła ciesząc się pięknym słońcem. Nie zagłębiałam się w historię tego miasta dlatego nic nie napiszę, ale zobaczcie jak to wygląda:




A co do wakacji, to wszytko zapięte na ostatni guzik i za 1,5tyg wyjazd do Chorwacji. A jak tam u Was jeszcze przed czy już po?

(nie)obiektywna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz