środa, 31 sierpnia 2016

Malownicza północ kontra upalne południe

Cześć!
Ten wpis miał byś trochę później, ale w związku z tym, że dzisiaj jest dzień bloga to jestem dzisiaj. Był już Omiś, była Lokva… O czym by tu dzisiaj? Nie mam jeszcze pomysłu na wpis o Makarskiej, a ze Splitu nie mam ani jednego zdjęcia dlatego dzisiaj wybierzemy się na północ i odwiedzimy (uwaga! uwaga!)  Park Narodowy Jezior Plitvickich.

Najpierw kilka informacji  ogólnych.  PN Jezior Plitvickich został założony w 1949r. i obejmuje on 16 jezior krasowcyh połączonych wodospadami. Tak mówi wikipedia.



Dużo słyszałam i trochę czytałam przed wyjazdem, dlatego to był jedyny pewniak naszego wyjazdu. Udaliśmy się tam w drodze powrotnej rezerwując dodatkowy nocleg w Brajdić Selo zaledwie 7km od Parku. Wyjechaliśmy z  Lokvy koło 9 rano i po 3,5h byliśmy na miejscu. Czytaliśmy wcześniej aby kierować się do wejścia numer 1 gdyż PN ma dwa wejścia. Z wejścia nr 1 pokonujemy trasę całą w jednym ciągu, natomiast wejście nr 2 znajduje się w połowie parku i aby zobaczyć całość należy połowę trasy przejść dwa razy. Cała atrakcja kosztuje 180kun dla dorosłych i 110kun za okazaniem legitymacji (z tym, że na 4 osoby pan zobaczył jedną i to mu wystarczyło :D )cena obejmuje rejs statkiem po jeziorze Kozjak oraz powrót kolejką z końca trasy praktycznie do wejścia. Trochę drogo, ale naprawdę warto. Z jednym ale: musi świecić słońce, bo inaczej legendarna lazurowa woda jest szara, bura i podobna do tej w naszych Polskich jeziorach.
Oczywiście przed kasami przywitała nas moooooonstrualna kolejka, ale jak się potem okazało nie ma się co zniechęcać, bo poszło całkiem sprawnie.



Ok! To ruszamy. Cały szlak jest podzielony na trasy o rożnej długości. Żeby zobaczyć zdecydowaną większość parku wybraliśmy trasę C. Nie była ona wyjątkowo męcząca mimo ponad 30 stopni, jednak trzeba na nią poświęcić ok 4-5h i przejść dosyć spory kawałek, dlatego wygodne buty to podstawa. Cały szlak jest dobrze oznaczony, a mapka na odwrocie biletu dodatkowo pomaga odpowiednio pokonać trasę.  
Już od samego wejścia przywitały nas widoki znane z każdej strony  poświęconej Piltvickim. Teraz już wiedziałam dlaczego wejście pierwsze jest lepszym wyborem, bo przyznam szczerze  że najlepsze widoki były właśnie na początku. Może to dlatego, że potem przyszły chmury i nie zawsze świeciło słońce, może dlatego, że byliśmy zmęczeni, ale fakt faktem, że to co zobaczyliśmy już na wejściu zapierało dech. Z każdym kolejnym metrem widoki były tylko piękniejsze i chyba to dawało najwięcej siły i radości z dalszego marszu. Mniej więcej po godzinie dotarliśmy do jeziora Kozjak gdzie dalej mieliśmy płynąć statkiem i tu trochę nam miny zrzedły. Wchodzimy na plac, a tam kolejna monstrualna kolejka, większa nawet niż do kasy. Trochę zwątpiliśmy i chcieliśmy iść na piechotę, zwłaszcza, że na wejściu widniała informacja, że statki pływają co 30min, ale okazało się, że po kilka sztuk wiec po 15min czekania płynęliśmy statkiem i rozkoszowaliśmy pięknymi widokami. Po drugiej stronie jeziora widoki były podobne jak wcześniej tyle, że zmęczenie zrobiło swoje i nie robiły już one na nas takiego wrażenia.



A wiecie co zrobiło na mnie największe wrażenie? Wiedziałam, że woda tam jest idealnie przejrzysta, ale idziemy brzegiem jeziora, wszędzie drzewa liściaste, które mają to do siebie, że je zrzucają na zimę. No i te właśnie liście leżą wszystkie w wodzie, już szare i trochę nadgnite i mimo wszystko woda jest idealnie czysta. Jak dla mnie istny szok!

Trochę sporo tego wyszło, ale wniosek jest jeden: jadąc na Chorwację Plitvickie to punkt obowiązkowy!


2 komentarze:

  1. Najpiękniejsze miejsce w Chorwacji <3

    buziaki ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, chociaż widoki z trasy na morze też dawały rade :)

      Usuń