poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Krokusowe szaleństwo, czyli czy udało nam się skrócić listę marzeń.

Na początek przyznam się, że tak dawno nic nie pisałam, że zapomniałam o tym wpisie :D Ale w sumie dobrze wyszło. Minął krokusowy spam to może zauważycie mój wpis. Jak już pewnie kilka osób zauważyło wybraliśmy się w połowie kwietnia w Tatry z zamiarem "zaliczenia" krokusów. Ale od początku!

Jak widać lista została skrócona :)



Już w lutym planowaliśmy ze znajomymi, że wybierzemy się w Tatry w okresie krokusowym, ale na początku to były tylko luźne rozmowy, bez konkretów. Pod koniec marca ustaliliśmy, że mniej więcej okolice 14 kwietnia będą najbardziej optymalne (co nie było proste ze względu na różne chrzciny, urodziny, wesela itp :D). Dodatkowo są to okolice moich i Pawła urodzin, więc mogliśmy sobie sprawić prezent. Jednak tydzień wcześniej internet zaczęły zalewać krokusowe zdjęcia, dodatkowo prognozy pogody się zepsuły i zdecydowaliśmy pojechać wcześniej :D W jedno popołudnie ogarnęliśmy ekipę i nocleg, zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

W Zakopanem byliśmy w niedzielę, ale odpuściliśmy pierwszego dnia wycieczkę na Chochołowską (aż tak zdesperowani nie byliśmy) i ruszyliśmy w poniedziałek w okolicach godziny 11. Pogoda dopisała więc wędrowało się bardzo przyjemnie i na miejsce dotarliśmy szybciej niż przewidywały znaki :)



Po mniej więcej 1h 40min doszliśmy do polany gdzie od wejścia powitały nas dywany krokusów. Co chwila zatrzymywałyśmy się, żeby zrobić kolejne zdjęcie, co chłopaków delikatnie irytowało :D Doszliśmy bardzo wolnym spacerem do schroniska gdzie znaleźliśmy kawałek wolnego (od ludzi, których mimo poniedziałku było nadal sporo i krokusów) miejsca, żeby zjeść śniadanie w pięknych okolicznościach. Nie wiem, czy przekonają Was zdjęcia, które pojawią się niżej, ale musicie mi uwierzyć, że było naprawdę bajkowo!













Och! Dostaliście fioletowego zawrotu głowy? Chyba jeszcze nigdy nie wstawiłam tyle zdjęć w jednym wpisie. Podoba się Wam taka forma? No ni, nie mogłam się zdecydować co wstawić, a co nie :)

Na koniec oświadczenie: przy robieniu zdjęć nie ucierpiał ani jeden krokus! 

Odrobina poświęcenia i można zrobić zdjęcie bez deptania głównych bohaterów. Ani kroku(s) dalej!

Podsumowując widoki jak z bajki, trasa bardzo łatwa, marzenie spełnione. Jednak trochę traci wszystko uroku przez ilość ludzi przebywających w dolinie w jednym czasie, ale na to nie mogę narzekać, bo będąc tam też zaliczałam się do tego tłumu :)

Ściskam mocno!

(nie)obiektywna 


7 komentarzy:

  1. Jakie piękne ! :) kurcze, chyba za rok zapiszę ten punkt do listy "to do" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Pomimo, że wędrówka po górach wraz z całą "wycieczką" to nie jest szczyt marzeń, to widoki nieziemskie i żadne zdjęcie tak na prawdę tego nie oddaje :)

      Usuń
  2. Potwierdzam - było BAJECZNIE :). Jeszcze lepiej niż na zdjęciach!

    PS. Za parę lat zbieram autografy - Ty już wiesz o co chodzi ;D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Forma zdecydowanie najlepsza! :) Kraina jak z bajki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym roku darowałam sobie krokusowe szaleństwo i wybrałam bardziej zaśnieżone, słowackie rewiry. Trochę żałuje, że chociaż na chwilę nie zajrzałam co u kwiatków słychać, bo fioletowe wyspy z górami w tle wyglądają obłędnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, widoki są bajeczne, ale za rok też będą kwitły wiec jeszcze będziesz miała okazję odwiedzić kwiatki ;) My byliśmy w tym roku pierwszy raz i zrobiły na nas duże wrażenie, jednak za rok sobie darujemy i postaramy się odwiedzić inne miejsce :)

      Usuń