poniedziałek, 5 lutego 2018

Budapeszt w jeden dzień cz. 2 - Buda

Zaniedbałam bardzo mocno ten wpis i minęło dużo czasu od naszego powrotu z Budapesztu. Przyznam szczerze, że im więcej czasu mijało tym ciężej mi się było za niego zabrać dlatego prawdopodobnie będzie on dosyć krótki i skupię się w nim na podstawowych informacjach.

Ale na początku małe przypomnienie. Budapeszt odwiedziliśmy w sierpniu w drodze powrotnej z Chorwacji. Pierwszego dnia zobaczyliśmy część Pesztu - relacja tutaj KLIK, natomiast przedpołudnie drugiego dnia zarezerwowaliśmy na część po drugiej stronie Dunaju zwaną Buda. Przypomnę również, że w samym Budapeszcie spędziliśmy niecałe 24h także było to bardzo pobieżne zwiedzanie.


Powiem od razu, że zapłaciliśmy tylko za godzinę parkingu, a kosztowało nas to plus minus 1000ft czyli ok 14zł (nie mało, ale zaparkowaliśmy przy samym wejściu na zamek). Zwiedzanie zaczęliśmy od wejścia do ogrodów Zamku Królewskiego (jednak to ustaliliśmy dopiero po powrocie :D ) i skierowaliśmy się w kierunku Baszty Rybackiej. Wejście do ogrodów jest zupełnie bezpłatne, a dostać się na deptak wzdłuż Dunaju można skodami ruchomymi a później windą (!).

Ogrody na Zamku Królewskim
Sam spacer jest jest bardzo przyjemny, a widoki na Peszteńską część genialne. Postanowiliśmy tam koniecznie wrócić nocą przy najbliższej okazji, jednak w dzień też robią wrażenie. Jest też kilka miejsc, z których można uchwycić dobry kadr. Coś w rodzaju deptaka wypuszczonego w stronę rzeki.

Widok na Peszt
Idąc dalej doszliśmy do starówki Budy i jest ona zupełnie inna niż po stronie Pesztu. Budynki są niskie - zwykle 2 piętra, bardziej kolorowe i skromne. Jak dla mnie są wręcz urocze, nie tak przytłaczające i wystawne jak w Peszcie. Nie mam niestety żadnego zdjęcia aby je Wam pokazać. Niestety (haha) musicie sami pojechać i zobaczyć.

Maszerując już bardziej żwawo, bo czas biegł nieubłaganie dochodzimy do kościoła Macieja. Ale o dziwo nie świętego Macieja tylko króla Macieja. Powiem szczerze, że zrobił na mnie ogromne wrażenie (a nie miałam okazji wejść do środka), ale oceńcie sami :)




Ostatnim punktem była Baszta Rybacka. W naszym wyobrażeniu baszta powinna być wysoką budowlą przypominającą wieżę tylko bardziej masywną. Otóż nić bardziej mylnego. Na zdjęciu poniżej zobaczycie jak wygląda Baszta Rybacka. Ja niestety po części zafascynowana  kościołem Macieja, trochę ze świadomości braku czasu nie miałam czasu się nią zachwycić. Dodatkowo wejście na Basztę było płatne. Jednak zwyczajnie nie mieśmy już czasu na nią wejść. :)

Baszta Rybacka od strony kościoła Macieja
Przy samej Baszcie było też dosyć tłoczno co dodatkowo odebrało nam chęci do wchodzenia na nią.

Dzisiejszy wpis jest wyjątkowo krótki i mało szczegółowy, bo tak jak pisałam wcześniej bardzo ciężko było mi się w ogóle do niego zabrać. W końcu minęło prawie pół roku od tego wyjazdu i myślami jestem już w szukaniu kierunków na wiosenny trip. Jednak biorąc pod uwagę, że nie lubię być niesłowna musiał on powstać :)

 Ściskam ciepło

(nie)obiektywna

PS. Ponieważ jestem już obroniona i w końcu mam trochę czasu to postanowiłam odkurzyć trochę cykl "Podróże po Polsce". 

10 komentarzy:

  1. Hmmm... chyba w końcu będę musiała odwiedzić Budapeszt na dłużej niż kawa i 15 minutowy spacer :)! Widoki na Peszt rzeczywiście ekstra, a ta Baszta Rybacka prezentuje się ciekawie - lubię takie architektoniczne dziwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zakochałam! Mimo, że mieliśmy bardzo mało czasu i nie udało się zobaczyć wszystkich miejsc, które były w planie. Ale zgodnie z moją zasadą - nie można zobaczyć od razu wszystkiego żeby mieć po co kiedyś tam wrócić :D A kawę polecam w California Coffee Company (wiem, że sieciówka, ale kawa pyszna) koło bazyliki św. Stefana :) Na Basztę Rybacką nie weszliśmy ale na kawę pojechaliśmy :D

      Usuń
  2. Kościół Macieja jest piękny <3 też się nim zachwycałam :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mam być szczera to jak go zobaczyłam to Baszta Rybacka przestała mnie trochę interesować :D

      Usuń
  3. Ja wybieram się w maju (o ile tanie loty pozwolą hihi) i mam nadzieję że w 2 dni uda zobaczyć mi się dość sporo (ah te ambitne plany). A jak mają się ceny jedzenia ? Wysokie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dwa dni to już całkiem na spokojnie można obejść główne atrakcje. Co do jedzenia to rozrzut jest naprawdę duży. Dosyć standardowo - w samym centrum ceny są ciut wyższe. Polecam przejrzeć TripAdvisor, my dzięki niemu znaleźliśmy małą, niedrogą knajpkę z pysznym jedzeniem (oczywiście nazwy nie zapamiętałam, bo to są Węgry :D ). Co do sklepów to nie mogę nic powiedzieć, bo nic nie kupowałam. Także trzymam kciuki, żeby się udało, bo Budapeszt to na prawdę piękne miasto :)

      Usuń
  4. Bardzo bym chciała w najbliższym czasie odwiedzić Budapeszt, Twoja relacja tylko te chęci potęguje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Budapeszt jest cudowny, gorąco polecam :)

      Usuń
  5. Zakochałam się w Budapeszcie i z przyjemnością bym tam wróciła :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Budapeszt potrafi zawrócić w głowie :) To może czas zaplanować jakiś wypad, zbliża się weekend majowy więc jest świetna okazja :)

      Zapraszam również do innych wpisów oraz na facebook'ową stronę :)

      Usuń