Cześć!
Ten wpis miał byś trochę później, ale w związku z tym, że
dzisiaj jest dzień bloga to jestem dzisiaj. Był już Omiś, była Lokva… O czym by
tu dzisiaj? Nie mam jeszcze pomysłu na wpis o Makarskiej, a ze Splitu nie mam
ani jednego zdjęcia dlatego dzisiaj wybierzemy się na północ i odwiedzimy
(uwaga! uwaga!) Park Narodowy Jezior
Plitvickich.
Najpierw kilka informacji
ogólnych. PN Jezior Plitvickich został
założony w 1949r. i obejmuje on 16 jezior krasowcyh połączonych wodospadami. Tak
mówi wikipedia.
Dużo słyszałam i trochę czytałam przed wyjazdem, dlatego to
był jedyny pewniak naszego wyjazdu. Udaliśmy się tam w drodze powrotnej rezerwując
dodatkowy nocleg w Brajdić Selo zaledwie 7km od Parku. Wyjechaliśmy z Lokvy koło 9 rano i po 3,5h byliśmy na
miejscu. Czytaliśmy wcześniej aby kierować się do wejścia numer 1 gdyż PN ma
dwa wejścia. Z wejścia nr 1 pokonujemy trasę całą w jednym ciągu, natomiast
wejście nr 2 znajduje się w połowie parku i aby zobaczyć całość należy połowę
trasy przejść dwa razy. Cała atrakcja kosztuje 180kun dla dorosłych i 110kun za
okazaniem legitymacji (z tym, że na 4 osoby pan zobaczył jedną i to mu
wystarczyło :D )cena obejmuje rejs statkiem po jeziorze Kozjak oraz powrót
kolejką z końca trasy praktycznie do wejścia. Trochę drogo, ale naprawdę warto.
Z jednym ale: musi świecić słońce, bo inaczej legendarna lazurowa woda jest
szara, bura i podobna do tej w naszych Polskich jeziorach.
Oczywiście przed kasami przywitała nas moooooonstrualna
kolejka, ale jak się potem okazało nie ma się co zniechęcać, bo poszło całkiem
sprawnie.
Ok! To ruszamy. Cały szlak jest podzielony na trasy o rożnej
długości. Żeby zobaczyć zdecydowaną większość parku wybraliśmy trasę C. Nie była
ona wyjątkowo męcząca mimo ponad 30 stopni, jednak trzeba na nią poświęcić ok
4-5h i przejść dosyć spory kawałek, dlatego wygodne buty to podstawa. Cały szlak
jest dobrze oznaczony, a mapka na odwrocie biletu dodatkowo pomaga odpowiednio
pokonać trasę.
Już od samego wejścia przywitały nas widoki znane z każdej
strony poświęconej Piltvickim. Teraz już
wiedziałam dlaczego wejście pierwsze jest lepszym wyborem, bo przyznam
szczerze że najlepsze widoki były
właśnie na początku. Może to dlatego, że potem przyszły chmury i nie zawsze
świeciło słońce, może dlatego, że byliśmy zmęczeni, ale fakt faktem, że to co
zobaczyliśmy już na wejściu zapierało dech. Z każdym kolejnym metrem widoki
były tylko piękniejsze i chyba to dawało najwięcej siły i radości z dalszego
marszu. Mniej więcej po godzinie dotarliśmy do jeziora Kozjak gdzie dalej
mieliśmy płynąć statkiem i tu trochę nam miny zrzedły. Wchodzimy na plac, a tam
kolejna monstrualna kolejka, większa nawet niż do kasy. Trochę zwątpiliśmy i
chcieliśmy iść na piechotę, zwłaszcza, że na wejściu widniała informacja, że
statki pływają co 30min, ale okazało się, że po kilka sztuk wiec po 15min
czekania płynęliśmy statkiem i rozkoszowaliśmy pięknymi widokami. Po drugiej stronie
jeziora widoki były podobne jak wcześniej tyle, że zmęczenie zrobiło swoje i
nie robiły już one na nas takiego wrażenia.
A wiecie co zrobiło na mnie największe wrażenie? Wiedziałam,
że woda tam jest idealnie przejrzysta, ale idziemy brzegiem jeziora, wszędzie drzewa
liściaste, które mają to do siebie, że je zrzucają na zimę. No i te właśnie
liście leżą wszystkie w wodzie, już szare i trochę nadgnite i mimo wszystko
woda jest idealnie czysta. Jak dla mnie istny szok!
Trochę sporo tego wyszło, ale wniosek jest jeden: jadąc na
Chorwację Plitvickie to punkt obowiązkowy!
Najpiękniejsze miejsce w Chorwacji <3
OdpowiedzUsuńbuziaki ! :*
Zgadzam się, chociaż widoki z trasy na morze też dawały rade :)
Usuń